30.04–4.05 harcerze i wędrownicy z naszej drużyny wybrali się do stolicy Podhala, czyli Zakopanego, gdzie przez trzy dni wędrowaliśmy po Tatrach.
Naszą wyprawę rozpoczęliśmy w środę wieczorem, spotykając się na dworcu w Grudziądzu. Zanim ruszyliśmy na dalekie południe, dojechaliśmy najpierw do Malborka, gdzie mieliśmy przesiadkę do Warszawy. Ze stolicy Polski jechaliśmy już bezpośrednio do Zakopanego. Zimowa stolica kraju powitała nas porannym słońcem i pięknymi widokami.
Po zakwaterowaniu wyruszyliśmy na pierwszą wędrówkę z przewodnikiem tatrzańskim. Rozpoczęliśmy wspinaczkę na Nosal, który liczy 1206 m n.p.m. Po drodze nie zabrakło ciekawostek o Tatrach, samym Zakopanem oraz opowieści o różnych wydarzeniach i postaciach. Zmęczeni podróżą i wędrówką, wróciliśmy do naszego miejsca noclegowego.
W piątek czekała nas już dłuższa przygoda — wyprawa na Halę Gąsienicową i nad Zielony Staw. Jak zaplanowaliśmy, tak zrobiliśmy! Tym razem pani przewodnik poprowadziła nas w piękne rejony Tatr. Zatrzymaliśmy się na chwilę w schronisku Murowaniec, a następnie podziwialiśmy Zielony Staw. Gór wciąż było nam mało, więc powędrowaliśmy dalej — nad Wyżni i Niżni Czerwony Stawek, a także kawałek w stronę Kościelca. W pewnym momencie uświadomiliśmy sobie, że czeka nas jeszcze droga powrotna. Po zejściu do Kuźnic zjedliśmy obiadokolację i zakończyliśmy dzień, wracając zatłoczonym autobusem na nocleg.
Sobota była już lekko nostalgiczna — wiedzieliśmy, że to nasza ostatnia wędrówka podczas tego wyjazdu. Tym razem ruszyliśmy do Doliny Kościeliskiej. Oprócz spaceru doliną odwiedziliśmy też Jaskinię Mylna z kultowym „Oknem Pawlikowskiego”, Jaskinię Raptawicką, Lodowe Źródło oraz Wąwóz Kraków. Tą trasą pożegnaliśmy się z górami. Ale co to za wyjazd do Zakopanego bez Krupówek? Ostatnie godziny spędziliśmy więc na obiedzie przy najsłynniejszym deptaku Podhala, a następnie kończąc pakowanie w naszym noclegu.
Zakopane i góry żegnaliśmy przez okno pociągu wieczorem. Następnego dnia, około godziny 11, witaliśmy już rodziców na dworcu w Grudziądzu — oczywiście pamiętając, by ponownie przesiąść się w Malborku!
Przeszliśmy łącznie około 50 kilometrów na nogach. Poznaliśmy magię Tatr — ich piękno, spokój i siłę. Nauczyliśmy się górskiej pokory, wysłuchaliśmy fascynujących historii. Nie pozostaje nam nic innego, jak powiedzieć: DO ZOBACZENIA, TATRY!
Autor tekstu- pwd. Paulina Szewa
Zdjęcia- uczestnicy wyprawy+ Pani Przewodnik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz