Biwak zaczął się w piątek, dość długą podróżą pociągiem, dzięki któremu dotarliśmy do Wrocławia późnym wieczorem. Po zakwaterowaniu się w bazie zakończyliśmy dzień, gdyż kolejny zwiastował wczesną pobudkę. Rano analizowaliśmy wskazówki wysłane nam przez wywiad, wskazujące Śląski Olimp- Ślężę, jako miejsce ukrycia poszukiwanych przez nas skarbów.
Dlatego udaliśmy się do Sobótki, aby z niej zdobyć górę i poznać jej tajemnice. Poszukiwania wymagały od nas nie tylko wysiłku intelektualnego, ale także fizycznego, bo ku zaskoczeniu niektórych taki mały pagórek jak Ślęża też potrafił dać w kość! Trud wynagradzały jednak piękne widoki, ciekawe miejsca i cudowna pogoda. Trasa naszej wędrówki podyktowana była punktami, które wyznaczyliśmy ze współrzędnych, na nich dopasowywaliśmy zdjęcia i dalej szukaliśmy kolejnych wskazówek. Tym sposobem zawędrowaliśmy przez Gozdnicę i Wieżycę na szczyt Ślęży, nie pomijając oczywiście sławnych rzeźb niedźwiadka i panny z rybą. Na szczycie byliśmy w schronisku i podziwialiśmy okolice z wieży widokowej. Następnie niebieski szlak zaprowadził nas przez Olbrzymki i Skalną Perć do góry Skalna, pod którą połączyliśmy wszystkie wskazówki. Doprowadziły one nas do tajemniczego kamienia na przełęczy Tąpadła, pod którym... nie było skarbu. Była za to butelka z kolejnymi zagadkami. Prowadziły one z powrotem do Wrocławia.
Tak więc udaliśmy się w drogę powrotną, w czasie której wielu członków drużyny otrzymało dziwne instrukcje, mówiące o tym, aby zostawić zdobyte materiały. Myśląc, że to kolejna sztuczka wywiadu, postąpiliśmy według instrukcji. We Wrocławiu, w bazie, zanim zjedliśmy długo wyczekiwany obiad, zaskoczyła nas interwencja oficera polskiego wywiadu, który wyjaśnił nam całą sytuację. Okazało się, że zostaliśmy poddani intrydze i wykorzystani przez obcy, niemiecki wywiad, który naszymi rękoma chciał odnaleźć skarby. Nasze poszukiwania na Ślęży okazały się bardzo owocne i z przesłanek wynikało, że obcy wywiad odnalazł skarb i zamierzał wywieść go z kraju. Postanowiliśmy temu zapobiec. W tym celu rozwiązaliśmy Turystyczno-Krajoznawczą Imprezę na Orientację po wrocławskich wyspach, która było przykrywką dla komunikacji obcych agentów. Tak zdobyliśmy informacje o niedzielnym spotkaniu niemieckich tajniaków na Rynku we Wrocławiu.
Długi i intensywny dzień zakończyliśmy świeczkowiskiem, w czasie którego śpiewaliśmy, podsumowaliśmy wydarzenia całego dnia i dowiedzieliśmy się czegoś bardzo istotnego dotyczącego przyszłości naszej drużyny.
Czego? Tego dowiecie się oficjalnie w niedalekiej przyszłości, zaś nieoficjalnie możecie spróbować zdobyć informacje od uczestników świeczkowiska. Może być to trudne, wszak są już agentami z krwi i kości :)
Po niedzielnym śniadaniu udaliśmy się na wrocławski rynek, gdzie pod dowództwem dh Mateusza drużyna przygotowała się do akcji. Niedługo potem z krótkofalówki wydobył się głos meldujący zauważenie poszukiwanego przez wszystkich obcego agenta. Rozpoczęło się śledzenie kluczącego po uliczkach tajniaka, następnie jego zniknięcie z pola widzenia i nagle... jest! Krótki pościg i agent złapany! W jego materiałach znaleźliśmy klucz, bilety kolejowe i numer, z czego wywnioskowaliśmy iż odnaleziony skarb czeka na nas w skrytce na dworcu PKP. Zanim się tam udaliśmy, uczestniczyliśmy jeszcze w Mszy Św. w kościele garnizonowym, a następnie mieliśmy chwilę wolnego czasu na zakupy pamiątek i osobiste zwiedzanie.
Po dotarciu na dworzec wspólnie otworzyliśmy skrytkę i... znaleźliśmy! Skarb w postaci złotych monet (jedną z nich każdy uczestnik zabrał na pamiątkę) oraz klucz. Nie wiadomo od czego. Jak widać Dolny Śląsk nie odkrył przed nami wszystkich swoich tajemnic i pewnego dnia, na naszym harcerskim szlaku odnajdzie się kłódka, którą klucz ten otworzy. Z pewnością będą to wrota do kolejnej wielkiej, niezapomnianej przygody...
Nasz wrocławski biwak był bardzo udany. Zwiedziliśmy wiele ciekawych miejsc i poznaliśmy ich historię, a także uczyliśmy się walki ze swoimi słabościami, zarówno fizycznymi jak i intelektualnymi; współpracy czy dedukcji. Pragniemy podziękować dh. Kindze W. oraz Adrianowi S. za pomoc w organizacji biwaku oraz rodzicom za zapewnienie transportu wszystkich harcerzy z Laskowic do Wałdowa. Kto wie, może jeszcze kiedyś nasz harcerski szlak zaprowadzi nas na Dolny Śląsk? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz